Królewskie arrasy na zamku wawelskim, paryskie tapiserie ze zmysłową opowieścią o Damie z jednorożcem, tureckie namioty wezyrów, orientalne dywany z jedwabiu, szlacheckie kobierce czy pasy kontuszowe, wełniane kilimy ze słynnych pracowni Zakopanego, Krakowa czy Glinian, sumaki z Ładu czy Cepelii, prace artystów polskiej szkoły tkaniny XX wieku z Magdaleną Abakanowicz na czele przychodzą na myśl natychmiast, gdy mówimy o tkaninach artystycznych czy unikatowych. Dziś jednak pragniemy zwrócić Państwa uwagę na dzieła znakomitej twórczyni aktywnej w naszym regionie przez ponad sześćdziesiąt lat.
Maria Blotko-Kiszka urodziła się w 1934 roku i mieszkała niemal całe życie w Chełmie Śląskim, w domu ufundowanym przez dziadka dla jej matki, Jadwigi Mendreli z okazji ślubu z Konradem Blotko, poważanym w okolicy malarzem pochodzącym z rodziny górniczej z Mysłowic. Maria uczęszczała do Liceum Technik Plastycznych w Katowicach w pierwszych latach jego istnienia, tuż po wojnie. Uczyła się w klasie metaloplastyki, gdzie – jak wspominała – „przez pięć lat wycinaliśmy nożyczkami wzory z blaszek, a potem wyginaliśmy metal kombinerkami w różne strony. Do tego były przedmioty ogólnokształcące, lekcje rysunku oraz jeden dzień w tygodniu praca w warsztacie ślusarskim albo u kowala na Brynowie”. Spośród nauczycieli najchętniej przywoływała postać wybitnego malarza Adama Hoffmana, który zabierał uczniów do swojej pracowni oraz muzeów i galerii w Krakowie, mobilizując ich do dalszej nauki. Dzięki niemu zdawała i dostała się do Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie. Studiowała tam początkowo w pracowni malarstwa prof. Tadeusza Łakomskiego, myśląc o zawodzie konserwatora obrazów. Jednak zwyciężyła w niej miłość do szycia i tkaniny, która pociągała ją od dzieciństwa, kiedy tworzyła stroje dla lalek, a nawet planowała zostać krawcową. Na krakowskiej ASP działała znakomita Katedra Tkaniny Artystycznej prowadzona przez prof. Franciszka Walczowskiego, malarza, konserwatora, scenografa i znawcę słowiańszczyzny. To właśnie u niego młoda artystka obroniła pracę dyplomową w roku 1959, w czasie kiedy polska szkoła tkaniny zaczęła zdobywać świat.
Na studiach Maria poznała swojego przyszłego męża, starszego o dwa lata, pochodzącego z Zamojszczyzny malarza Bohdana Kiszkę. Początkowo młodzi podjęli pracę projektantów w Zakładach Przemysłu Lniarskiego w Walimiu na Dolnym Śląsku, jednak po narodzinach syna Aleksandra (również przyszłego malarza) postanowili osiąść w Chełmie. Rozpoczęli współpracę z Południowymi Zakładami Przemysłu Skórzanego, czyli spadkobiercą słynnych, przedwojennych zakładów Baty w pobliskim Chełmku. Po ręcznikach, obrusach, tkaninach żakardowych czy drukowanych trzeba było zająć się projektowaniem obuwia. Artystka wspominała po latach: „praca w fabryce dawała pewny chleb, a poza tym wymagała dyscypliny, co okazało się bardzo korzystne dla pracy twórczej”. Ponadto zyskała dostęp do tanich odpadów poprodukcyjnych, które pobudziły jej wyjątkowo kreatywną wyobraźnię. Powstawały prace z wełny, ze skóry, czasem łączone z konopiami lub lnem, a czasem z metalem lub innymi materiałami rzeźbiarskimi.
Pierwsza z trzydziestu wystaw indywidualnych Marii Blotko-Kiszki odbyła się w 1977 roku w katowickim BWA, gdzie zaprezentowano dwadzieścia jej gobelinowych kompozycji. Artystka stale uczestniczyła w życiu środowiska, od początku, czyli od 1991 roku należała do Grupy „Przekaz”, brała udział w licznych wystawach zbiorowych oraz plenerach. Szczególnie wyróżniała Międzynarodowe Plenery Tkackie ,,Art Stilon” w Lubniewicach, gdzie – opowiadała – „dostarczano odpady stylonowe, które narzucały nam formę realizacji. Robiliśmy instalacje w plenerze: owijaliśmy stilonem ławki, drzewa, wyprowadzaliśmy wielobarwne smugi tkaniny z pobliskiego jeziora itp. To było bardzo inspirujące. […] Potem w domu wykonywaliśmy z tego surowca coś, co można było zaprezentować szerszej publiczności na wystawach. Z odpadów tkanin stylonowych powstała seria szytych i wypchanych, czasem przestrzennych kompozycji”.
Maria Blotko-Kiszka zawsze podkreślała, jak ważne jest dla niej myślenie o twórczości wychodzące od posiadanego materiału w kierunku kompozycji i jej treści, nigdy na odwrót. Mówiła, że musi poczuć dany materiał, jego ciężar, gęstość, fakturę, gładkość lub szorstkość, ciepło lub chłód. Potem, słuchając wewnętrznych przeczuć i intuicji, rozpoczynała żmudną fazę projektowania, gdyż „przygotowanie tkaniny wymaga dojrzałości i wielu roboczogodzin. Od początku trzeba wiedzieć, co się chce osiągnąć, wyobrażać sobie efekt końcowy (co jest szczególnie ważne przy materiałach tkaninach tkanych na osnowie). Inaczej trzeba poprawiać, pruć i tkać na nowo…”. W takiej pracy ważny jest spokój i namysł, dlatego też używała starego Singera z nożnym napędem, bo „na elektrycznej maszynie do szycia nie da się pracować, jest za szybka”. I dodawała żartobliwie: „ja pracuję powoli - jestem, jak to mówią, taki „»dłubok«". A ponieważ preferowała raczej większe, często kilkumetrowe formaty, jej unikatowych tkanin ostatecznie nie powstało tak wiele, zapewne mniej niż sto. Jak sama mówiła, w dobrych latach była w stanie stworzyć trzy – cztery prace rocznie.
Wart głębokiej analizy i studiów dorobek artystki nie ogranicza się do tkaniny, uprawiała bowiem także malarstwo, a nawet wróciła do poznanej w liceum metaloplastyki, projektując monumentalną, składającą się z czterdziestu metalowych kasetonów płaskorzeźbę, która do dziś ozdabia budynek dawnej szkoły obuwniczej w Chełmku.
Od 10 marca 2024 roku pokazujemy w Galerii Teatru Korez kilkadziesiąt dzieł sztuki w formach tkanych, szytych, plecionych, pikowanych, wypychanych i malowanych. Zostały stworzone przez artystkę wybitną, acz niezwykle skromną – i z tego powodu znaną nie tak szeroko, jak na to zasługuje. Prezentujemy Państwu bardzo różnorodne przykłady jej znakomitej twórczości z lat 1975–2015, pochodzące z kolekcji rodzinnej. Zauroczą Was mniej lub bardziej klasyczne, wełniane gobeliny, zaintrygują skórzane, czasem ażurowe plecionki, często łączone z metalowymi lub płóciennymi elementami, oszołomią ogromne kompozycje wykorzystujące wielkie płaty zwierzęcych skór. W podziw wprawią dynamiczne, kontrastowe, bawełniane kompozycje pikowane i malowane. Zafrapują barwne struktury wykorzystujące technikę patchworku, który niekiedy rozrasta się nie tylko wszerz i wzdłuż, ale nawet w stronę patrzącego. Aż wreszcie olśnią Państwa monochromatyczne, połyskliwe, pikowane poetyckie obrazy. Przekonacie się, że tkanina to zarazem malarstwo, rzeźba i poezja, tylko kreowane w nieco innej materii.
Natalia Kruszyna
Maria Blotko-Kiszka (1934-2022) — ważniejsze nagrody:
Galeria prac